Czy wiesz, że soczewica w pomidorowej zupce Twojego dziecka to gwiazdki, które spadły z nieba w misę pełną lawy? A smoczek to teleporter doskonały do krainy, gdzie misie i smoki mówią „witaj w domu”? Czy widzisz to? Beznadziejnie poważny i aż zbyt dorosły człowieku? Bo o tym jest film „Dzieciak rządzi”. Wbrew zupełnie zmylającym zwiastunom i recenzjom bajki o dziecku z BabyCorp. Dla małych i dużych. Choć mała i duża głowa w tym samym czasie obejrzą dwie różne bajki.
Dzieciak wszędzie
Gdy Tabayka z Tabayowym wybierają się na randkę, wiedz, że nie jest to romantyczna kolacja, nie jest to ambitny film nieanglojęzyczny w kinie studyjnym, nie jest to żaden bar tlenowy, ani jaskinia solna, żeby uświadczyć ciszy i spokoju. Bo gdy Tabayowi idą na randkę, najpierw chyba upadają na głowę, bo zostając w tematyce dzidziowo-gugającej, turlają te swoje głowy do sali kinowej z wiadrem popcornu na… bajkę „Dzieciak rządzi”.
Jednocześnie dołączają do prężnej (bo najliczniejszej!) grupy starszaków moszczącej się w wygodnych fotelach multipleksu. Grupa po końcowych napisach (a przynajmniej nasz duet) spytała się nawzajem: – Jak rozumiesz ten film?… No i padły co najmniej dwie zupełnie różne interpretacje. Brawo DreamWorks!
Dzieciak rządzi
Nie będę opowiadać Wam o czym jest ta bajka i przemycać spoilery. Mam tylko jedną prośbę: nie dajcie się zwieść zwiastunom i skróconym opisom fabuły o dziecku z BabyCorp, bo wcale nie o tym jest ta bajka. Ja sama przez pierwszą połowę filmu tak myślałam i mój poziom irytacji i niezadowolenia wzrastał: niedorzeczne, przerysowane, co za brak logiki… nawet tej bajkowej! Do czasu… Do czasu wytężenia trochę tego, co mam między uszami i stworzenia sobie interpretacji: zaskoczyło! I film (a jakże!) zaczął mnie wciągać i mi się podobać. Tę interpretację zostawiam Wam, bo włożenie fabuły w ramy myślenia po dorosłemu jest największą frajdą podczas oglądania tej bajki. Tylko trzeba uważnie oglądać początek! Mała podpowiedź: nie bierzmy wszystkiego tak po dorosłemu – cholernie dosłownie 😉 Zaufajmy dzieciom! I temu, co one mają między uszami 😉
Dzieciak radzi
„Dzieciak rządzi” ma też swoją misję. Będą za nią szczególnie wdzięczni rodzice zadający sobie pytanie, o które ociera się w którymś momencie rodzicielstwa większość z nas: „czy nasz jedynak powinien mieć rodzeństwo?”, „jak zareaguje?”. Na wszystkie te pytania odpowiada opowieść snuta przez… to pierwsze dziecko właśnie. Dlatego radzi rodzicom, a oswaja najmłodszych… z ewentualnością powiększenia rodziny przekonując, że „jeśli miłości nie starczy dla nas obu, to swoją oddam Ci w całości”… So sweet! 😉
Dzieciak nigdy Cię nie zdradzi
Ten wewnętrzny dzieciak nigdy nie zdradzi! U naszych maluchów jest on jeszcze tą siłą wrodzoną, naturalną i zazwyczaj nieokiełzaną. Inni nazywają ją dzieciństwem 😉 To ta kraina z limitowanym dostępem, z której moment wyjścia jest bliżej nieokreślony. A jak już z niej wyjdziemy, za zamkniętymi drzwiami zostawiamy krainę wyobrażeń wielkich, magicznych, nieokiełzanych… potrafiących góry i morza przenosić, nie spotykającej niemożliwego. Tylko czemu potem te drzwi pozostawiamy zamknięte?
„A co jeśli znów zaczniesz dzidzieć?” – pytają w „Dzieciak rządzi”. Ten mały gostek w garniturze z plakatu może uosabiać także i mnie: poukładaną, nad wyraz poważną, niebałaganiącą matkę, którą coraz to mniej śmieszy, która coraz mniej bawi innych, odhacza tylko zadania, nie odkleja telefonu od kciuka i rzuca kasą zamiast zabawami. Bo ten gostek pod krawatem utożsamia dorosłość. I on wcale nie bawi. Nie lubię go. Za to śmieję się (czasem i przez rozrzewnienia łzę) jak zaczyna gaworzyć, wygłupiać się, dzidzieć… I obiecuję sobie tym samym, dzidzieć na co dzień trochę bardziej: w zabawach na macie, podczas karmienia mojej dzidzi, w luźnych pogadankach wieczornych z panem mężem, na prywatkach u znajomych. Bo przecież dzieciak ten zza zamkniętych drzwi czasem puka… Tak cichutko. Tylko my nie pozwalamy mu wejść: bo nie wypada.
Dorosłości Ty moja, więcej luzu!
No to…, gdzie jest bobas? Ejże, poluzuj trochę krawat w tym lustrze 😉
“Dzieciak rządzi”, dzieciak radzi, dzieciak nigdy Cię nie zdradzi
Czy wiesz, że soczewica w pomidorowej zupce Twojego dziecka to gwiazdki, które spadły z nieba w misę pełną lawy? A smoczek to teleporter doskonały do krainy, gdzie misie i smoki mówią „witaj w domu”? Czy widzisz to? Beznadziejnie poważny i aż zbyt dorosły człowieku? Bo o tym jest film „Dzieciak rządzi”. Wbrew zupełnie zmylającym zwiastunom i recenzjom bajki o dziecku z BabyCorp. Dla małych i dużych. Choć mała i duża głowa w tym samym czasie obejrzą dwie różne bajki.
Dzieciak wszędzie
Gdy Tabayka z Tabayowym wybierają się na randkę, wiedz, że nie jest to romantyczna kolacja, nie jest to ambitny film nieanglojęzyczny w kinie studyjnym, nie jest to żaden bar tlenowy, ani jaskinia solna, żeby uświadczyć ciszy i spokoju. Bo gdy Tabayowi idą na randkę, najpierw chyba upadają na głowę, bo zostając w tematyce dzidziowo-gugającej, turlają te swoje głowy do sali kinowej z wiadrem popcornu na… bajkę „Dzieciak rządzi”.
Jednocześnie dołączają do prężnej (bo najliczniejszej!) grupy starszaków moszczącej się w wygodnych fotelach multipleksu. Grupa po końcowych napisach (a przynajmniej nasz duet) spytała się nawzajem: – Jak rozumiesz ten film?… No i padły co najmniej dwie zupełnie różne interpretacje. Brawo DreamWorks!
Dzieciak rządzi
Nie będę opowiadać Wam o czym jest ta bajka i przemycać spoilery. Mam tylko jedną prośbę: nie dajcie się zwieść zwiastunom i skróconym opisom fabuły o dziecku z BabyCorp, bo wcale nie o tym jest ta bajka. Ja sama przez pierwszą połowę filmu tak myślałam i mój poziom irytacji i niezadowolenia wzrastał: niedorzeczne, przerysowane, co za brak logiki… nawet tej bajkowej! Do czasu… Do czasu wytężenia trochę tego, co mam między uszami i stworzenia sobie interpretacji: zaskoczyło! I film (a jakże!) zaczął mnie wciągać i mi się podobać. Tę interpretację zostawiam Wam, bo włożenie fabuły w ramy myślenia po dorosłemu jest największą frajdą podczas oglądania tej bajki. Tylko trzeba uważnie oglądać początek! Mała podpowiedź: nie bierzmy wszystkiego tak po dorosłemu – cholernie dosłownie 😉 Zaufajmy dzieciom! I temu, co one mają między uszami 😉
Dzieciak radzi
„Dzieciak rządzi” ma też swoją misję. Będą za nią szczególnie wdzięczni rodzice zadający sobie pytanie, o które ociera się w którymś momencie rodzicielstwa większość z nas: „czy nasz jedynak powinien mieć rodzeństwo?”, „jak zareaguje?”. Na wszystkie te pytania odpowiada opowieść snuta przez… to pierwsze dziecko właśnie. Dlatego radzi rodzicom, a oswaja najmłodszych… z ewentualnością powiększenia rodziny przekonując, że „jeśli miłości nie starczy dla nas obu, to swoją oddam Ci w całości”… So sweet! 😉
Dzieciak nigdy Cię nie zdradzi
Ten wewnętrzny dzieciak nigdy nie zdradzi! U naszych maluchów jest on jeszcze tą siłą wrodzoną, naturalną i zazwyczaj nieokiełzaną. Inni nazywają ją dzieciństwem 😉 To ta kraina z limitowanym dostępem, z której moment wyjścia jest bliżej nieokreślony. A jak już z niej wyjdziemy, za zamkniętymi drzwiami zostawiamy krainę wyobrażeń wielkich, magicznych, nieokiełzanych… potrafiących góry i morza przenosić, nie spotykającej niemożliwego. Tylko czemu potem te drzwi pozostawiamy zamknięte?
„A co jeśli znów zaczniesz dzidzieć?” – pytają w „Dzieciak rządzi”. Ten mały gostek w garniturze z plakatu może uosabiać także i mnie: poukładaną, nad wyraz poważną, niebałaganiącą matkę, którą coraz to mniej śmieszy, która coraz mniej bawi innych, odhacza tylko zadania, nie odkleja telefonu od kciuka i rzuca kasą zamiast zabawami. Bo ten gostek pod krawatem utożsamia dorosłość. I on wcale nie bawi. Nie lubię go. Za to śmieję się (czasem i przez rozrzewnienia łzę) jak zaczyna gaworzyć, wygłupiać się, dzidzieć… I obiecuję sobie tym samym, dzidzieć na co dzień trochę bardziej: w zabawach na macie, podczas karmienia mojej dzidzi, w luźnych pogadankach wieczornych z panem mężem, na prywatkach u znajomych. Bo przecież dzieciak ten zza zamkniętych drzwi czasem puka… Tak cichutko. Tylko my nie pozwalamy mu wejść: bo nie wypada.
Dorosłości Ty moja, więcej luzu!
No to…, gdzie jest bobas? Ejże, poluzuj trochę krawat w tym lustrze 😉